mistrzostwa Europy w piłce ręcznej 2016 (dzień 13)



runda główna
grupa I

27 styczeń 2016
Kraków, Kraków Arena

MACEDONIA - BIAŁORUŚ 29:30 (13:14)

FRANCJA - NORWEGIA 24:29 (11:12)

POLSKA - CHORWACJA 23:37 (10:15)

   




















Decydujący dzień zmagań o awans do półfinału. Szanse na to miały przede wszystkim pozostająca bez porażki reprezentacja Norwegii, mające jedną porażkę Polska oraz Francja oraz teoretycznie Chorwacja mająca na koncie już dwie przegrane. Dla nas najważniejsze było, że w przypadku wygranej z Chorwatami weszlibyśmy do strefy medalowej bez względu na wyniki innych spotkań.


Tego dnia odbyły się trzy spotkania. W pierwszym zmierzyły się nie mające już żadnych szans na awans reprezentacje Białorusi i Macedonii. Wygrali ci pierwsi co raczej można uznać za małą sensację.

Po nich na parkiet wyszyły drużyny Francji i Norwegii. Tutaj sprawa była jasna: zwycięzca wchodził do półfinału. W przypadku remisu Norwegowie również mieli zapewniony awans, a Francuzi musieliby czekać na rozstrzygnięcie spotkania Polski z Chorwacją.
 






 Faworytem wciąż pozostawali Francuzi, którzy po podrażnieni po porażce z Polską w kolejnych meczach gładko rozprawili się z Białorusinami i Chorwatami. Ten sam los miał spotkać Norwegów, którzy mimo, że jako jedyni nie mieli porażki na tym etapie to wciąż pozostawali niedoceniani.


 
 Latający Luc Abalo w charakterystycznej dla siebie akcji ze skrzydła :)

Wszystko rozpoczęło się zgodnie z przewidywaniami. W 10 minucie Francja prowadziła trzema bramkami (5:2). Taką przewagę utrzymywała do 17 minuty. Potem Norwegowie zdobyli cztery bramki z rzędu i w 22 minucie objęli prowadzenie (7:8) pokazując, że tanio skóry nie sprzedadzą. 


Nie pomógł czas wzięty przez francuskich trenerów. Do przerwy Norwegia prowadziła jedną bramką.



Po przerwie Francuzi szybko odrobili straty i wyszli na prowadzenie w 35 minucie (15:14)


Norwegowie jednak po raz kolejny pokazali charakter i w 40 minucie to oni prowadzili dwoma bramkami (18:16). Francuzi próbowali wysokiej obrony ale nie potrafili zatrzymać Norwegów. Do tego w ich grze w ataku pojawiła się nerwowość spowodowana uciekającą szansą na półfinał i zaczęli marnować kolejne okazje do zdobycia bramki.


W 53 minucie Norwegia osiągnęła już pięć bramek przewagi (26:21) wprawiające w euforię garstkę swoich kibiców, którzy pojawili się w hali:


Francuzi nie potrafili już tej straty odrobić. Sensacja stała się faktem. Norwegia pokonała kolejnego faworyta i zasłużenie awansowała do półfinału.



W sumie dla nas sensacyjny wynik pierwszego spotkania był bardzo korzystny bo oznaczał, że awansujemy do półfinału nie tylko w przypadku wygranej ale także i remisu jak i minimalnej porażki (trzema bramkami). Nikt jednak nie brał pod uwagę innego rozwiązania niż pierwsze ...







 









Co tu się dużo rozpisywać o tym meczu. Każdy pamięta jak było choć chciałoby się o tym jak najszybciej zapomnieć. Chorwaci wyszli wysoką obroną co w sumie nie powinno stanowić żadnego zaskoczenia, a my sobie kompletnie z tym nie poradziliśmy. Po 6 minutach straciliśmy nasz trzy bramkowy margines błędu bo przegrywaliśmy 0:3.


Nie pomógł czas wzięty przez polski sztab bo i pomóc nie mógł skoro nie mieliśmy przygotowanych żadnych zagrywek na wysoką obronę Chorwacji. Do przerwy przegrywaliśmy 10:15.



Można było się łudzić, ze po przerwie się coś zmieni, że kibice pomogą, że nawet jak przegramy to zniwelujemy ten wynik tak żeby awansować dalej ale wszystko się od razu posypało ... Chorwaci szybko wybili nam te wszystkie myśli z głowy zdobywając osiem pierwszy bramek w tej części gry. W 39 minucie było 23:10 dla Chorwacji. Dramat.

Stało się jasne, że do końca spotkania pozostało już tylko podziwianie cheerleaderek ...



Chorwaci dokonali niemożliwego w co sami nie wierzyli przed meczem. Do awansu potrzebowali wygranej jedenastoma bramkami, wygrali czternastoma.

Cóż, podsumowując na chłodno nie zasługiwaliśmy niestety na awans do strefy medalowej. W porównaniu do drużyn, które awansowały do półfinałów graliśmy archaiczny handball. Cały czas tylko twarda obrona i dużo improwizacji w ataku. Brakowało wysokiej obrony, gry z wycofanym bramkarzem, szwankował kontratak - wszystkie najlepszy ekipy to praktykowały. Nie da się grać cały czas jednym schematem, nie da się jechać tylko na ambicji. Sztab szkoleniowy nie pomógł i raczej słusznie po tym spotkaniu trener Michale Biegler podał się do dymisji. Szkoda też, że w tym najważniejszym turnieju w historii polskiej piłki ręcznej wystąpiliśmy w tak osłabionym składzie praktycznie bez nominalnego środkowego rozgrywającego (wobec kontuzji kolejno Jurkiewicza, Tkaczyka czy Rojewskiego), a to przecież najważniejsza pozycja. Urazy nie omijały nas także podczas turnieju (już po drugim meczu wypadł Bartosz Jurecki). Na pewno z szerszym składem mielibyśmy większe pole manewru. Szkoda ...